może nie przybył ze średniowiecza, ale pojawił się...
był wielki i ciemny, właściwie czarny. pod szyją zamiast kokardki miał packę białego, a przed nim bieżyło dwóch innych- jeden rudy, drugi przystojny
ksiądz po kolędzie w styczniu bieżącego roku...
tak, tak-- grudzień jest, ale jakoś tak religijnie sie porobiło, bo święta i w ogóle, więc na wspominki nas wzięło:
był jasny styczniowy poranek, gdy dwóch młodzieńców ( to co z tego, ze w naszym wieku- młodzieńców i już! ;]) zapukało z pytaniem, czy chcemy ich spotkać raz jeszcze w poszerzonym składzie...
no ba !!
i przypełzli w dźwięku dzwonków trzy dni później- pamiętna środa!
weszli na mieszkanie, jak do dobrego baru- z pieśnią na ustach, po czym pokropili, pochodzili i stanęli
Pan ksiądz dzierżył w dłoni kawałek poszarpanego czegoś, czym pokropił resztą wody święconej (większość niespodziewanie wyparowała na skutek niefortunnego ułożenia talerza na grzejniku na kuchence...) wszystko, co by w każdym kątku po dzieciątku, wiadomo .
następnie Modłitwa...i póki Ksiądz nie spostrzegł naszych Cosmo-Panów było ok, bo dalej rozpoczęła się mega-krucjata ze śmiechem ( Justyna front pierwszy, Monik + Paulinek front dalszy- szczęśliwy). Cóż bowiem można było zrobić- ni to w środku zdrowaśków rzucić sie ku ścianie i zedrzeć diablekie ryciny, ni to tłumaczyć się ( bo i z czego...), ni nic ;]
Baza wirusów została zaktualizowana jak mawiają- w 4 minuty ksiądz wszedł, rozdzielił obrazeczki grzecznym dziewiczątkom, po czym opuścił nas z jedną myślą...
czy aby Pan Styczeń z dorysowanymi kłaczkami przypadł mu do gustu?
...w przyszłym roku tez przyjmiemy Księdza, nowy Pan Styczeń juz czeka :D
piątek, 12 grudnia 2008
Subskrybuj:
Posty (Atom)