sobota, 30 stycznia 2010

Eating

Dobra, nie można tak...znów się trzeba oderwać od nauki. Murz idzie w zaparte i zapamiętuje Gigabajty informacji, a ja już nie mogę...
no to co?
Kawka, herbatka, mleczko, a w międzyczasie eating - modny ostatnio sposób spędzania wolnego czasu.

Na topie przez ostatnie dni - pierożki z truskawkami najtańszej z marek w okolicy. Coś wspaniałego...czasem w czasie gotowania robi się z nich zupa truskawkowa,ale co tam - jakieś pływające zwłoki zawsze da się wyłowić i zjeść.

Eating jest pożyteczny,przyjemny, chociaż faktycznie kosztowny.
Trudno jednak, nałóg wymaga poświęceń.

Niedługo zaś wypadnie dzień comiesięcznego kebaba dla Monika.
Swoją drogą: pomijając fakt,że sam krakowski kebab ma się zupełnie NIJAK do tego oryginalnego, w którym mięso jest mięsem, a nie kupą warzyw o zapachu kurczaka (sic!), to jeszcze jakiś Gjeniuś zadecydował o nowym nurcie kebabologii pt. "zróbmy to w tortilli"..
Interferencje kulturowe, ok...Ale do jasnej fretki, tchórza, czy jakiego innego zwierza...czasem kuchnia zaczyna być miejscem powielającej się paranoi i psychozy.
Pomijamy oczywiście dania typowo studenckie ;]

Lektura na najbliższe tygodnie wygrzebana z jakiegoś abstrakcyjnego chomika: Wolrd's Students Coockbook. Jammi :)

piątek, 29 stycznia 2010

Prokrastynacja

Coś aktualnego, absurdalnie wręcz pasującego...Jakże bliska nam ta filozofia w obecnym brzydkim czasie na "s"...

Fragmenty z Wiki:

"Prokrastynacja lub zwlekanie (z łac. procrastinatio – odroczenie, zwłoka) – w psychologii: patologiczna tendencja do nieustannego przekładania pewnych czynności na później, ujawniającą się w różnych dziedzinach życia.
Bywa nazywana "syndromem studenta".
Prokrastynator ma problemy z zabraniem się do pracy i odkłada jej wykonanie, zwłaszcza wtedy, gdy nie widzi natychmiastowych efektów.
Prokrastynacja najczęściej pozostaje nierozpoznana, a prokrastynatorów uważa się za leni, przypisując im brak siły woli i ambicji. Dopiero niedawno uznano, że faktycznie jest ona zaburzeniem psychologicznym."

"Tendencja ta pojawia się zwykle w latach szkolnych i dotyka w szczególności uczniów zdolnych, dobrze radzących sobie w szkole, których talent jest dostrzegany. W obliczu zadania wymagającego większego wysiłku tracą oni wiarę w siebie, motywację i odczuwają niepokój.
Tak jak większość problemów psychologicznych, prokrastynacja często ma swoje podłoże w domu rodzinnym. Rodzina ukazująca dziecku wizję społeczeństwa jako wyścigu szczurów czy rodzice mający zbyt duże wymagania najczęściej warunkują pojawienie się tego problemu. Często również problem ten pojawia się z powodu niestabilnej sytuacji rodzinnej i ogólnego niedowartościowania danej osoby.

Większość osób dotkniętych prokrastynacją to ofiary perfekcjonizmu. Jako że perfekcję osiąga się zwykle metodą prób i błędów, a perfekcjonista nie dopuszcza myśli o błędach, pogrąża się w tym paradoksie, nie robiąc nic. Tymczasem bycie odwlekaczem nie oznacza nierobienia niczego. Wręcz przeciwnie, osoba taka z zapałem wykonuje inne zajęcia, nie mające związku z problematycznym zadaniem. Na przykład przeszukuje internet, rozpraszając przy tym swoją uwagę zamiast koncentrować ją na zadaniu.
Prokrastynacja może przybierać różne formy, od łagodnych do poważnych i patologicznych. Jeśli dotyczy czynności, których niewykonanie nie pociąga za sobą konsekwencji (zmywanie, wypełnienie deklaracji o dochodach), ułudne poczucie bezpieczeństwa jakie niesie prokrastynacja może ostatecznie być przyczyną innych zmartwień. W poważniejszych przypadkach, pociąga za sobą nawet ryzyko rozwodu, utraty pracy czy wejścia w konflikt z prawem.


Prokrastynacja najczęściej dotyczy:
nauki, a później życia zawodowego
życia codziennego
podejmowania decyzji


Postępowanie prokrastynatora można podzielić na następujące etapy:

Chęć zrobienia czegoś.
Decyzja o zrobieniu tego.
Odkładanie czynności bez poważnego powodu.
Uświadomienie sobie niekorzyści, jakie pociąga za sobą odkładanie.
Kontynuacja odkładania .
Szukanie wymówek bądź odejście od problemu.
Odkładanie.
Wykonanie zadania w czas, bardzo się przy tym stresując lub ukończenie go za późno bądź też nie zrobienie go wcale.
Postanowienie o niepostępowaniu w ten sposób w przyszłości.
Niedługo po tym sytuacja się powtarza."

...

tak to jest...dajcie mi człowieka, a znajdę dla niego chorobę...

czwartek, 28 stycznia 2010

Odwiedziny

Justin postanowiła wrócić do matecznika ;]
Kobietka układa sobie życie w pięknych regionach Beskidu sąsiedzkiego :) wspaniale! Magisterka pisze się niemal sama, Dziewczynka nadal odmawia sobie kariery naukowej, mimo usilnych starań starych uniwersyteckich wyjadaczy. Taki talent, a taki skromny...cóż.

popołudnie spędzone przy zupkach chińskich, kawie i ciachach z dżemem.
Wspaniałości ^_^

Faaajnie tak powspominać, jak to kiedyś było, kiedy sąsiedzka kawka przed 7.00 potrafiła zmazać problemy egzystencjonalne na najbliższych kilka godzin.

A teraz każą nam nagle dorosnąć i zabrać się za żywot. Cóż. Pożałują...
prawda Justin? ^_^

środa, 27 stycznia 2010

Kwiatki z notatek

o problemie akceptowania kolejnych zaleceń UE mimo braku jakiegokolwiek zaplecza w Polsce:
"biegamy nago pod ostrzałem i nie mamy nawet gazety, żeby się osłonić"

zapiski z blatów:
"musk tfuj wruk"

o ustawie:
"to jest nie kończąca się rapsodia o niemożliwości i tym, jak to, co w grzechu poczęte nie będzie mogło nigdy zostać uzdrowione"

o wolności wg. Skrajnej Prawicy:
ich założeniem jest izolacjonizm,czy proszę Państwa: "nawet najczarniejszy Afroamerykanin ma takie same prawa jak ja...ale u Siebie w domu"

niedziela, 24 stycznia 2010

Wyż Teodoryk i Pomelo

Miało być tak pięknie...ale mamy zimę i na razie nic nie wskazuje, że to się zmieni.
Jak to już gdzieś chyba wspominałyśmy, jest tak zimno, że na trasie od Biedronki do mieszkania zupełnie zamarza nadzienie z pączkach.
Strasznośći.

Póki co przerwa śród - egzaminowa pt. uczymy się na kolejne.
Nakupiłyśmy więc sobie jedzenia na tydzień i grzejemy się pod kocykami w delikatnym świetle świeczek. Wspaniale, do najbliższego egzaminu nie trzeba wychodzić.

Chrzaniony "Teodoryk"...imię równie głupawe, jak samo zjawisko w Polsce ;/

Na osłodę mała przyjemność - pomelo rozczłonkowane na drobne.
Wcinamy uzupełniając utracone w czasie przepraw intelektualnych witaminki.

Pyszności! :)

Chyba niedługo to powtórzymy.

wtorek, 12 stycznia 2010

Anna Kwaśnik - przekaż 1% podatku

Ania urodziła się 22 lipca 2008 roku z rozszczepem kręgosłupa (łac. spina bifida) i wodogłowiem. Przeszła juz kilka operacji a przed nia jeszcze wiele ciężkich chwil. Leczenie oraz rehabilitacja Ani wymaga dużych nakładów finansowych. Teraz każdy może pomóc małej Ani wystarczy przekazać 1% podatku. Jeden procent to niewiele ale dla Jej zdrowia i życia liczy się każdy grosz.

1% PODATKU PIT - 37 POZ.124
FUNDACJA DZIECIOM "ZDAŻYĆ Z POMOCA"
UL. ŁOMIAŃSKA 5
01-685 WARSZAWA
POZ.125 KRS 0000037904
POZ. 128 DAROWIZNA NA LECZENIE I REHABILITACJE NA RZECZ ANNA KWASNIK

Ania wraz z rodzicami serdecznie dziękuje wszystkim, którzy przekazali 1% podatku.

http://sites.google.com/site/kwasnikanna/Home

niedziela, 10 stycznia 2010

Nowy Kalendarz 2010

...Przypełzł w szarej wielkiej kopercie, razem z gazetką reklamową podłej jakości...ale jest ;]

Kalendarz z Panami na najbliższych 12 m-cy.
Szybko obejrzany, skrytykowany i już zaczynają wykwitać pierwsze pomysły na poprawienie urody panów wdzięczących się do obiektywu...kolejny rok zabawy...juhuuu!!

Zawiśnie na swoim miejscu nad stolikiem, skąd roztaczając urok (jak nie urok to ...czar, albo przemarsz wojsk radzieckich...) będzie powodował sprzeczne uczucia w naszych małych głowach.

heh, nie ma to jak śniadanko w takim towarzystwie. potem życie zawsze okazuje się być piękne ;P

sobota, 9 stycznia 2010

Okuribito



Sobota obudziła nas dźwiękiem topiącego się śniegu topniejącego na balkonach powyżej.
Jedzonko, kaweczka i w pomarańczowym świetle w ciszy pochyliłyśmy się nad karteczkami...Jak w czytelni UJ przed remontem! uroczo.

jeszcze troszkę wytężonej pracy, a wieczór w nagrodę za dobrze wypełniony obowiązek pozwolimy sobie na chwilę relaksu - pomysł na dziś - obejrzeć "Okuribito"...zapowiada się intrygująco :)

piątek, 8 stycznia 2010

Wieczór naukowy


Zaczyna się. Radośnie, pomalutku, w pierwszych oparach kawy, wzbijamy się wysoko, wysoko, wprost na śliczne chmurki wiedzy, z których tylko krok do zrozumienia problemów świata.
Może tym razem się nam to uda?

Murz, figth!!

czwartek, 7 stycznia 2010

Koffi

Kawa otworzyła mi umysł.

środa, 6 stycznia 2010

Snołing




Bąbelki w wodzie mineralnej. Tak bez kontekstu. To o co nam dzisiaj chodziło, to raczej świadomość, że mamy 6.01...znów nie stałyśmy się multimiliarderkami żadnej loterii, nie wygrałyśmy w Lotka, nie zostałyśmy Misskami żadnych wyborów.

no cóż, chyba jest jednak więcej osób, które podobne nieszczęścia spotykają. Nic to.
wracając jednak do bąbelków w wodzie mineralnej - śnieg pada. i to tak, że hej. Dokładnie zaś tak, że "Hej Jasiek pchaj mocniej to auto, bo się nie wygrzebiemy z tej zaspy"...centrum Krakowa...drogi boczne nieprzejezdne, auteczka boksują, a nauka jazdy odbywa się "bezpiecznie", czyli poniżej prędkości jakiegokolwiek rozsądku.

czasem jakiś fajny mały quad przejedzie po chodniku, ale poza tym, to wszystko...

w końcu kto to widział, żeby tak początkiem stycznia...śnieg...u nas...absurd...

poniedziałek, 4 stycznia 2010

Przeczucia i ksiądz

...mmmm.... sesja idzie.... po kościach czuję....
a dokładniej to po kalendarzu i tym, że zaczynam mieć o czym tu pisać - mechanizm samoobrony przed papierami...

dzisiaj Pleban ma zamiar się pojawić, ciekawe, czy pobije rekord szybkości z roku wczorajszego ;P

profilaktycznie już wczoraj zdjęłam kalendarz- noworoczny w drodze, a z nim nowe inspiracje...ciudo ;]

____

Po Plebanie:

uwaga 1. - Ksiądz pobił poprzednie dwa rekordy długości posiedzenia - prawie byłam gotowa zaparzyć mu herbatkę, ale do głowy przyszło wiele mądrzejszych myśli

uwaga 2. - czy Wam też zdarza się wyłączyć kilkukrotnie w czasie przemowy Wielebnego podczas wizyty? potakiwanie jest zaś jednym z mechanizmów samoobronnych człowieka wbudowanym głęboko, głęboko w jego podświadomość...oł jessss Marzenko..

uwaga 3. - wychodzi ze mnie pomalutku małe niedobre stworzenie, które jest tak cholernie asertywne, że muzi kilkukrotnie poprzygryzać sobie język, żeby nie powiedzieć czasem wprost, co myslę na dany temat - skoro widzę kogoś raz do roku - niewarto...a nóż widelek się człowiek kiedyś przyda. furtka pozostaje doń zatem otwarta, uff!

uwaga 4. - doskonały pomysł, aby jeden region przypisany był stale do jednego księdza - w końcu w kolędzie chodzi o zacieśnianie więzi, nu nie? ( ...jassssne...ale od studentów łaskawie daniny niech nie oczekują...na piwo by poszli prędzej, hmm?)

uwaga 5. - rada dla księży - jeśli nie wiecie o czym mówić - owszem, możecie patrzeć na szafki, ale nie wyciągajcie pochopnych wniosków nasuwających się najłatwiej. to, że na wierzchu blacha do pieczenia, nie znaczy, że kobiety kultywują tradycję wypiekania chlebów...może po prostu mamy za mało garczków?!!

uwaga 6. - ostatnia...Buehehehehe!!! nie byłaś obecna? - nie będzie obrazka z autografem ;]

uwaga 7. - nie rozumiem zdziwienia ministrantów związanego z brakiem kropidła u studentek

uwaga 8. - ksiądz nie powinien mówić, że za kilka dni idzie "zaliczyć akademiki"

uwaga 9. - ostatnia - po zakończonej Wizycie Duszpasterskiej wyście na zakupy- ostatnie spojrzenie na korytarz z ministrantami i ta niezapomniana mina Shrecka, który łapie się w drzwiach za twarz, która mówi jedno - "zapomniałem!!!"

...zrobiło się wielkie zamieszanie, słychać było klekot przedmiotów zrzucanych na szybko w jedno miejsce w ramach porządków po czym dłuuuuga cisza, którą zagłuszał delikatny szum wody "święconej" płynącej właśnie z kranu wodociągów miejskich...

niedziela, 3 stycznia 2010

Po Bąbelkach

Krótka notatka posylwestrowa...

Co roku, coraz mniej osób bawi się chyba na rynku, albo tłumy zjeżdżają do okolicznych bloków, bo coraz fajniejsze pokazy fajerwerków się z tego robią. Na prawdę, warto wyjś na ostatnie piętro, żeby zerknąć, w lewo, prawo i nad głowę. Wspaniałe

Mgła nieco przeszkadzała, ale to nic.

Bardziej interesujące, wydawało się jednak wyjrzenie za balkon pierwszego stycznia i wypatrywanie w napięciu, co w tym roku pod balkonem sąsiadów, Spluwaczy.

Zabawa widać była elegancka - słynne zdjęcia balkonowe, naturalnie znów się opdbyły, ale i kobiety jakieś ładniejsze ze stada wybrali, sami też w garnitury się wcisnęli ( po Wigiliach - szacuneczek!).
Rano pod wszystkim znów widniała kolorowa plama ;]

ale ale, nie tak szybko - tym razem rewelacje żołądkowe albo nie miały miejsca, albo realizowały się gdzie indziej, w warunkach większej intymności, gdyż pod balkonem, spod morza petów wystawały pojedyncze kolorowe serpentynki posypane maczkiem konfetti.

Sąsiedzi, gratulujemy ;]