wtorek, 31 marca 2009

Kącik Lekomanki

Wjosna pełnom gembom już niedługo...więc się choróbska zaczęły.
Ba...zaczęły się zdecydowanie wcześniej i nic z wiosną wspólnego nie mają, efekt?
Mamy na pokładzie Biedroneckowa Lekomankę przodującą w zajęciu swym pasjonującym, . O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy sama zainteresowaną:
- Pani Marzenciu, jak to jest z lekami? Smaczne, zdrowe? Ile trzeba brać, by móc czerpać radość z pochłaniania ich?
- Jakież pytanie, doprawdy nie rozumiem go! Czerpanie radości,... optymalna ilość sięga od 4 tabletek dziennie ( na raz bez popijania), ponieważ inaczej gubimy asmak, radość i to COŚ...
- słyszałam pewna legendę na temat Pani przywiązania do magicznej liczby 17....czy może Pani to rozwinąć?
- Liczba 17 nawiązuje do pewnego szczególnego okresu, gdy miałam zażywać 18 tabletek dziennie. Specyfikacja owych tabletek - antybiotyk + zestaw osłonowy, do tego zestaw profikaltyczny, na który składało się 9 tabletek dziennie ( marek nie podajemy, z obawy o antyreklamę, zarówno rekomendującego, jak i rekomendowanego te leki).
- jak Pani czuje się obecnie, ograbiona z możliwości regularnego uzupełniania swych racji żywnościowych tymi specyfikami?
-gdybym chciała, to bym mogła.
- rozumiem. a czy bierze Pani obecnie udział w jakiejś powiązanej z lekami akcji zażywania?
- ograniczam. 1 tabletka zawierająca koktajl witaminowy w 1 tabletce- stawiam na ekonomiczność.
- jakie rady dla początkujących lekomanów?
- bierz ile możesz póki możesz!
-póki? jakieś obawy w związku z tą przypadłością
- ależ skąd , czuję się fantastycznie ( tu czerwony błysk w oku i zielona łuna nad głową) nie czuję żadnych niepożądanych działań. ( łuna zmienia się w dym)
- jak Pani ocenia zaopatrzenie w leki naszych pobliskich aptek?
- They totally SUCK! myślę, że jest dobre, ale...prochów nigdy dość...
- bardzo dziękuję. myślę, że jeszcze kiedyś powrócimy do naszej ciekawej jak widzę, rozmowy.
- to będzie jakiś cykl?
- jeśli zgodzi się Pani,

autoryzacja - Ganga Zumba.

I pozostaje tylko czasem chwilka przemyśleń nad uroczym słoiczkiem z lnem stojącym w kuchni. Troszkę jak zabawa w Alicję w krainie czarów: "Zjedz mnie!", "Skosztuj!" ... a żołądeczek wręcz wyje-"...stara, daj chociaż spróbować!!"

poniedziałek, 30 marca 2009

Refl (u/e) ksje deszczowe

bo nad Krakauem pada i nic z tym nie zrobisz, ni to wsadzisz temu korek, ni to przedmuchasz na inne części kraju - szaro, mokro ( co nie znaczy że brzydko), ale niestety ilości kawy, jakie powinno się spożywać na zażegnanie kompleksu dnia dzisiejszego zdecydowanie przekraczają dopuszczalne (niesesyjne) stężenie kofeiny we krwi.
Dlatego też zaczyna się wymyślanie atrakcji dnia codziennego- powykładowego.
Oglądamy więc namiętnie House'a.
Betty w wersji hiszpańskojęzycznej - to dla Koneserki naszej
Ranczo- dla Osóbki o spokojnym usposobieniu i zamiłowaniu do delikatnego, lekkiego dowcipu
Dexter - dla resztek socjopatycznych, które utwierdzają się w swoim podejsciu do świata.
Ogółem - łoczing.

Ponadto coś tam się pisze, coś tam się zalicza, ale szału ni ma- w końcu nie sesja ;]

czwartek, 26 marca 2009

Bo świat jest jak wielka Biedronka...


...czyli kolorowy, chociaż jak się wdepnie w czarna kropkę, to nie wiadomo, gdie wyjście. poza tym czasem krwi dużo - więc czerwono, ale może się też trafić żółty biedronkowy odpowiednik i wtedy wiadomo, że jest fajnie.

U nas jest jeszcze lepiej.
i dlatego nasz świat patrzy na nas czasem wielkiiiimi oczkami - ze zdziwienia, że jeszcze utrzymujemy się na powierzchni.
Kto jak nie my?!

a nawet Pan Dziekan od seminarium jakoś tak łaskawiaj popatrzył...możeby tak doktorat Coponiektórym zaproponować...?
Stuk, puk...Dziekanie, apelujemy do Twego zdrowego rozsądku - takich światłych młodych ludzi nie warto spisywać na przegrana od razu...
("...dać Jej szansę!, dać Jej szansę!")

nioo...Dziekanie...tak ślicznie umiemy oczkami zamrugać... ^-^
( i jak mocno nóżką tupnąć!)

niedziela, 22 marca 2009

Śniadania w łóżku...

dzień rozpoczęty w południe jawi się jako dar niebios, namiastka raju, czy co tam czeka na końcu świetlistego tunelu.
ale nigdy nie jest tak, żeby nie mogło być lepiej.
w południe się obudzić...nie zmieniać bielizmny spankowej, nie sprzątać jeszcze dookoła siebie, nie myśleć o obowiązkach...ok, ok, jest blisko...

ale najwspanialszą rzeczą, jest zaparzyć sobie kwaterkę mleka/herbaty/kawy, czegokolwiek
zrobić piękne kanapki ( jest jakaś dziwna przyjemność w robieniu sobie dłuuuugo przepięknego jedzenia, nawet w sytuacji, gdy głód zdaje się miażdżyć po całej nocy niejedzenia wnętrzności) i usiąść jeszcze na kilkadziesiąt chwil w cieplutkim łóżeczku pod miękkim kocem....w doborowym gronie i obejrzeć kolejny odcinek ukochanego serialu ( wybaczcie wierni fani My jak Myłość - wstajemy nieco wcześniej...nawet jeśli dość późno- aż tak niedospane nie bywamy)

a do śniadanka, ach och- nie ma wiele lepszych rzeczy jak diagnoza - ot chociażby nieskomplikowanej perforacji jelita, czy też połączenie kardiomiopatii z jakąś infekcją...doktor House dobry na wszystko- także jako TEN CZWARTY do śniadania w łóżku...a ile z tego radości płynie, cudo!

no to Dziewczynki, kiedy kolejne południowe pidżama party?
...a kiedy House ma dyżur?
kiedy tylko zapragniemy ^_^

czwartek, 19 marca 2009

Rutyna


Biegamy, nie sypiamy, mocujemy się z kuchnią i innymi elementami rzeczywistości, za oknem zaś burze śnieżne przetykają promienie światła.
CHaos totalny - chociaż istniejemy właśnie w punkcie idealnie odległym od sesji.
Absurd.
Na nic czasu.
Co więc zrobić?
Krótka chwila relaksu: między odcinkami House'a łapiemy oddechy i siły na następny dzień i tak to płynie.
I tylko Biedronka nadworna sympatyczna jak zwykle.

środa, 18 marca 2009

Przebłysk! ^_^

Postanowiłam poczynić słów kilka, co by nie było, że się alienuje od mieszkaniowej braci siostrzanej



_________________________

...napisała Justyna i zamilkła...
no cóż..

ale z jakim polotem ;P

dop. Monik.

niedziela, 8 marca 2009

bo zemsta jest przyjemnością bogów

a Ci jak wiadomo mieszkają na górze ;]
i pytanie, dlaczego czekolada jest zawsze zapakowana w folię aluminiową?
ale od początku!

imprezy piatkowo-sobotnie u sąsiadów z dołu stały się istną zmorą. cokolwiek świętują i ile razy mozna obchodzić swoje urodziny- nie interesuje nas to, jeśli wyrażamy chęć spoczynku. ten jednak nie został nam ułatwiony. na szczęście sobota przyniosła nam Posiłki w postaci Kamilla i Mateusza.
Wieczorne kulturalne posiedzenie stało się słodką rebelia przeciwko TYM, którzy poprzedniego wieczora nie pozwolili długo odejsć w Morfeuszowe krainy.
i tak oto w z pieśnią na ustach, zastanawiając sie melodyjnie, dokąd to szła dzieweczka, z kim dlaczego, a także o to dlaczego Janicka z bystrą wodą zaje****.
( hej! - na góralską melodię) przytupywaliśmy sobie swoimi, wyjątkowo ciężkimi tego wieczora stopami. Spokojne nasze posiedzenie, połaczone w ten sposób z próbą nauki tradycyjnego tańca irlandzkiego stało się w pewnym sensie mini rewanżem, ale c o ważniejsze, pozostawiło słodkie uczucie, że jednak ostatnie zdanie mają Ci wyżej...jakże cudownie mieszkać na piętrze.
Biedronkowo...mały Olimp... hmmm...tylko że jeszcze tutaj żadnemu facetowi nie wyskoczyła z głowy tak oficjalnie naga kobieta, ale może poprostu alkoholu bra...bo wiadomo, brzydkich kobiet nie ma...
hmmm...

piątek, 6 marca 2009

Ex

Kurcze! wessało nas w ferworze początku semestru, dziesiątek kilometrów pokonywanych w drodze po wpisy i z powrotem itp itd.
ferie sie skonczyły i zaczyna się cudowna proza zycia akademickiego...ma być łatwiej (prawie...;])
a jak bedzie - zapewne inaczej.

Dołącza do nas - a właściwie reaktywuje się Monia II, czyli nasza ExBiedrona.Rradosne Stworzenie, które sprawia wrażenie chodzenia po tęczy w burzy kolorowych bluzeczek.
Sama się mordka do niej śmieje.

Mocne strony:
- wprowadzanie stanu radości w każdy kąt, nawet starannie przed Nią kryty
- wyszukiwanie bluzeczek w przepastnej galerii
- zaufana wypożyczalnia torebek, torebeczek, torebusi etc
- znawca potrzeb zakupowych Słowaków ( "wykupią wszystko!")

Kolorowe strony:
- wszystkie ;]

Inne skille:
- Pani Radość
- Pani Impreza
- Pani zakupy
- + 10pkt do wystroju wnętrz ;P

:)

ot, Monia.