niedziela, 5 lipca 2009

Licencjatka :-)

Krótko i na temat - pierwszy mieszkaniec naszej przytulnej chatynki chodzi po świecie z tytułem naukowym :)
Tegoż oto wielkiego dnia, Editt z gracją motyla i wdziękiem geparda robiącego rekord na 100m sprintem pokonała całą komicję przedkładając swoją pracę z pedagogiki i broniąc jej zaciekle i zajadle z efektem bardzo dobrym.

Ech, ach, och - tylko westchnąć nad losem tych, którzy to dopiero przed sobą mają i pomęczą się jeszcze kilka lat nad swoimi dyplomami.

zaś Editt..?

cóż rzec, zaczyna wakacje, ma swpokojną głowę - żadnych obowiązków, konieczności, przymusów, PAPIERÓW, niedospanych poranków, zarwanych nocy, lektoratów francuskiego, egzaminów, bieganin, wpisów, poszukiwań bezskutecznych wykładowcó, niespodziewanych odwołań zajęć...NIC!
chill out totalny...

i nie mam niestety królestwa, które mogłabym zaproponować jej w zakmian za podobna sytuację, ale co tam. przeciez nie zostanę wiecznym studentem i kiedyś to się skończy. w końcu w sposobów opuszczenia uczelni jest wiele...fakt, niekoniecznie jest to wyjście w uniesioną głową przez frontowe drzwi uczelni, ale w sumie skutek podobny...

tia...i jeśli ktoś uwierzył w to, że chwilowy spadek ambicji jest w stanie kogokolwiek z naszego mieszkanka skłonić do opuszczenia uczelni na własne życzenie, jest w głębokim błędzie. otóż kobiety z tutejszego plemienia już nie takie przeszkody potrafiły pokonać i zamierzają walczyć do samego końca.

oł jes..

no to co, kawa?
tak, za zdrowie Editt, jej powodzenie w poszukiwaniu pracy i studiów magisterskich!
gulp!