Na dobrą sprawę, minęła bezpowrotnie połowa naszego etapu nauki...bliżej nam już, niż dalej...
I tak drepcząc ulicami można zauważy parę zmian,na lepsze,na gorsze itd.
Piękny dzień, nastraja do nauki, tymczasem:
- zamknięto sklep z duperelkami za grosze, który stał między dwoma "ciucholandami"
- zamknięto lokal pobliskiego szewca
- zmarł pan prowadzący popularne ksero
- w burdelu mieszczącym się niedaleko nie odmalowano ścian, nad wejściem dalej to samo koślawe serduszko,ale...wstawiono czerwony dywan...
- naprawiono naruszone ogrodzenie w pobliskim skwerku,tak,że już nie ma sobie gdzie posiedzieć w wysokich zielonych trawach myśląc o niebieskich migdałkach
- wydłużono jeden z bloków naprzeciwko, tak,że teraz mamy jeszcze bardziej ograniczone horyzonty,że tak to ujmę...
ot. się pozmianiało...kilka prostych rzeczy,ale tak jakoś do nich się przywykło i w sumie, szkoda...
(nie licząc wspomnianego dywanu, który najzwyczajniej w świecie wystaje ordynarnie na chodnik ;])
...są też jednak jeszcze inne zmiany - około połowa indeksu jest już pełna ślicznych zaliczeń :)
optymizm hula w głowach w najlepsze...hmmm... no to najwyższa już pora przesunąć okienko kalendarza o 1/3 w kierunku jutra...
czwartek, 4 lutego 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz