środa, 3 lutego 2010

W zimie maj

3 luty... wypadan znaleźć jakieś skrawki papieru, które nadają się na kalendarz ścienny. Zeszłoroczny Hortexowy bardzo przypadł nam do gustu - kolorowy, praktyczny, daje radość w postaci możliwości przesuwania czerwonego okienka wprost ku końcowi sesji. Zdarza się nam o 12.00 przesuwać okienko na połowę odległości do nowego dnia, bo wiadomo - tempus fugit, a czas ucieka i trzeba się uczyć ;P

Nie znalazłyśmy żadnego nowego kalendarza godnego naszej uwagi, więc - sprytnie kolekcjonując wydarte karty kalendarza z zeszłego roku, teraz szukamy odpowiednich stron i stosownie doczepiamy zszywaczem do starej podkładki :)

I tak oto w styczniu miałyśmy maj, obecnie króluje czerwiec (z cudownym zeszłorocznym zapiskem : "ivamos a casa!". Teraz to akurat wypadnie już po powrocie na semestr drugi, ale miło będzie powspomiać.

W marcu, jak zerkano, czerwiec pozostanie (cudo ;]) a dalej się zobaczy,

Co do kalendarza z pretensjonalnymi panami w kuchni - lutowy dorobił się słodkiego bikini...sam się prosił.

Wiadomość ze wczoraj: dzień świstaka zakończony sukcesem, Phil zobaczył swój cień...Szczerze powiedziawszy, ciekawe, co oni zrobią, jak im ten Phil zdechnie ;]

Prognoza jednak mamy nadzieję aktualna: za 6tyg koniec zimy! Juhuuuu!!

Brak komentarzy: