Trudno. Nabieramy jednak również pewnej fantazji...rzec by mozna finezji kuchennej i tego nie da się ukryć. Czasy, gdy Mamusie zamartwiały sie o nasze dzienne racje zywnościowe nie minęły. Pomysł na wysyłanie Mamusiom kolejnych zdjeć potraw z dnia dzisiejszego- także nie wypalił...a takie sliczne zdjęcia były...nie uwierzyła, powiedziała, że pokazówę odstawiam ...no cóż.
Dzis wobec tego swoista prezentacja paciary, jaką udało nam się zlepić w całość: TA DAAA!!!!
Bierzesz gościu przeschy wafel:
warstwa 1 - mazaiamy masłem orzechowym
warstwa 2 - paćkamy kremem orzechowo-mleczno-czekoladowym
warstwa 3 - w napływie fanaberii-kroimy brzoskwinki domowe i mandarynki, co sie uchowały i spłaszczamy waflem kolejnym
warstwa 4 - finiszujemy z dżemem (najlepiej podkradzionym, bo nie utuczy ;] )
warstwa 5 - miażdżąca- czyli plujemy na szczęście i podejmujemy próbę zgniecenia wszystkiego, co jest niżej.
Kroimy, częstujemy Współlokatorki i oczekujemy reakcji -
przy braku reakcji powstrzymujemy się od konsumpcji,
przy reakcji ponadeuforycznej - jak wyżej,
przy reakcji neutralnej- w zależności od naszej odwagi i zauwania do faktu, że nie mycie rąk przez dwa dni niczym nie grozi.
Szmacznego :-) a nasz kącik kulinarny powróci po sesji, gdy znów zaczniemy jeść normalnie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz