piątek, 27 listopada 2009
Jak nie wchodzić
sekunda 9...
Korpiklaani - Wooden Pints...
położyło nałopatki ze śmiechu i długo na tejże podłodze przytrzymało
następnie zaś oglądało się już tylko pierwszych naście sekund klipu, co i rusz reagując podobnie..
JAK można było zrobić TAKIE wejście Skrzypka?!
;]
...no comments...
niedziela, 22 listopada 2009
Dobry człowiek, ale kobieta
..cóż więcej dodać?
To jeden z typowych kwiatków, jakie czasami wymykają się z głowy z czasie szybkich rozmów z dawno nie widzianymi znajomymi, szybko, szybko...
i pośladki w pokrzywach ;]
ale coś z tym chyba jest, skoro podobnie ktoś w dowcipie to ujął, że w niebie jest maksymalnie 10% kobiet, bo inaczej byłoby tam istne piekło
coś w tyłu głowy mówi tu o dyskryminacji, ale coś mi się zdaje, że można to odczytać też, jako swego rodzaju określenie możliwości wpływu - nawet tych kilku procent "biednych" kobietek na CAŁĄ populację Facetów.
ostatnio młody mężczyzna ustąpił mi miejsca w tramwaju, wyobraźcie sobie, że nie poczułam się dyskryminowana...power's back ;P
To jeden z typowych kwiatków, jakie czasami wymykają się z głowy z czasie szybkich rozmów z dawno nie widzianymi znajomymi, szybko, szybko...
i pośladki w pokrzywach ;]
ale coś z tym chyba jest, skoro podobnie ktoś w dowcipie to ujął, że w niebie jest maksymalnie 10% kobiet, bo inaczej byłoby tam istne piekło
coś w tyłu głowy mówi tu o dyskryminacji, ale coś mi się zdaje, że można to odczytać też, jako swego rodzaju określenie możliwości wpływu - nawet tych kilku procent "biednych" kobietek na CAŁĄ populację Facetów.
ostatnio młody mężczyzna ustąpił mi miejsca w tramwaju, wyobraźcie sobie, że nie poczułam się dyskryminowana...power's back ;P
poniedziałek, 16 listopada 2009
Pan Biegacz
Poranek przejrzysty, ciepły, słoneczny- normalnie, jak początkiem wiosny, a nie końcem listpada.
Whatever.
około 7.30 spacerkiem bocznymi uliczkami ciągnącymi się wzdłuż alei tuptamy sobie na zajęcia. i tak oto już widać:
rozwiany dresic, dziwny dość marszo-biegowy krok, sylwetka, ciemna skóra..
tak
to on!
zaraz przebiegnie
zaraz nas minie
jeszcze tylko puści oczko
-blink!- tak
i już pobiegł dalej.
i tak to wygląda nasza znajomość ;]
ostatnio widzieliśmy go z kobietą...Angielka
się koneser znalazł...ale oczko dalej puszcza ;P
Pozdrowienia Panie Biegaczu!
Whatever.
około 7.30 spacerkiem bocznymi uliczkami ciągnącymi się wzdłuż alei tuptamy sobie na zajęcia. i tak oto już widać:
rozwiany dresic, dziwny dość marszo-biegowy krok, sylwetka, ciemna skóra..
tak
to on!
zaraz przebiegnie
zaraz nas minie
jeszcze tylko puści oczko
-blink!- tak
i już pobiegł dalej.
i tak to wygląda nasza znajomość ;]
ostatnio widzieliśmy go z kobietą...Angielka
się koneser znalazł...ale oczko dalej puszcza ;P
Pozdrowienia Panie Biegaczu!
niedziela, 15 listopada 2009
Listopadowy Weekend
...u sąsiada Czesław śpiewa...drugi dzień z rzęde..
pogoda na zmianę - urodziwa i przebrzydła.
z połączeniu z tymi piosenkami zza ściany robi się psychodelicznie.
cóże począć?
może niczego nie poczynać, a lepiej poczytać?
no to na dobry początek coś ze sklepu z tanimi książkami...nie będzie...
Emily the Strange. i znów jakoś tak...listopadowo...
co dla odmiany?
mandarynki z promocji z Biedronki - słodziutkie i duże.
Spluwacze z naprzeciwka robiący sobie zdjęcia po nocach
i odrobinkę nowej Lacrimosy z YouTube'a...i znów listopadowo?
ano i takie dni bywają.
Na szczęście są plusy - po spacerku w cieple, Editt powoli wychodzi z trzeciego w sezonie przeziębienia ( tran z dorszowej wątróbki... ;])
Marzenka odpoczywa od nas w domu, a Natalija w swoim.
osobiście obżeram się czekoladą i oglądam co i rusz The Grim Adventures of Billy and Mandy - jakże bliska wydaje mi się być ideologia tej małej blondyneczki
:)
listopadowy charakter, oł jes.
pogoda na zmianę - urodziwa i przebrzydła.
z połączeniu z tymi piosenkami zza ściany robi się psychodelicznie.
cóże począć?
może niczego nie poczynać, a lepiej poczytać?
no to na dobry początek coś ze sklepu z tanimi książkami...nie będzie...
Emily the Strange. i znów jakoś tak...listopadowo...
co dla odmiany?
mandarynki z promocji z Biedronki - słodziutkie i duże.
Spluwacze z naprzeciwka robiący sobie zdjęcia po nocach
i odrobinkę nowej Lacrimosy z YouTube'a...i znów listopadowo?
ano i takie dni bywają.
Na szczęście są plusy - po spacerku w cieple, Editt powoli wychodzi z trzeciego w sezonie przeziębienia ( tran z dorszowej wątróbki... ;])
Marzenka odpoczywa od nas w domu, a Natalija w swoim.
osobiście obżeram się czekoladą i oglądam co i rusz The Grim Adventures of Billy and Mandy - jakże bliska wydaje mi się być ideologia tej małej blondyneczki
:)
listopadowy charakter, oł jes.
sobota, 14 listopada 2009
Brameczka
Wszędzie, zawsze i bez wyjątków, są rzeczy, miejsca i ludzie, którzy
niereformowalni, niepoprawni i nieuleczalnie popsuci psują
dzień,tydzień, miesiąc, itd naszego życia
czasem wydatnie je utrudniają.
faktycznie, długi czas było wszystko w porządku, a potem się psują i powodują, że życie jest wredne.
tak, słowo wredne pasuje - ale to uznajmy za tę najpoważniejszą wersję.
czasem jest po prostu uciążliwie.
czasem wręcz przeciwnie.
popsuły się drzwiczki w kuchni - schowałyśmy za szafkami i teraz mamy łatwiejszy dostęp do kosza na śmieci - zmiana na plus.
..mamy elektroniczną bramkę przez blokiem..przekleństwo istne, bo się psuje i tylko popiskuje sobie losowe cyferki, nie chcąc nikogo wpuścić, ani wypuścić.
i tak zbiera się stadko osób przed bramką,bo albo akurat nikt do niej klucza nie ma, albo telefonu brak, albo nie ma nikogo, kto łaskawie by otworzył od środka..
a jak już się uda, to kilka dni wchodzi się do bloku wlotem dla samochodów.
jak rzekł Pan Schreck - on zabierał głos już na naradzie mieszkańców, ale wywalczył póki co tylko gumkę blokującą drzwiczki, co by mu za głośno nie było, kiedy dziesiątki wchodzących się przetwiera dniami i nocami.
jeśli zaś chodzi o samą brameczkę z durnym magnesikiem - jest jak było:
piiip, piiip!
88888
piiiip!
00_11 !
i nie wejdziesz człowieku, choćbyś nie wiem jak czyste miał sumienie.
"jak na tyle osób, to to jest prymitywny sposób zamykania bramki", rzekł Pan Schreck...
...a bramka dalej swoje: piip, piiip...
niereformowalni, niepoprawni i nieuleczalnie popsuci psują
dzień,tydzień, miesiąc, itd naszego życia
czasem wydatnie je utrudniają.
faktycznie, długi czas było wszystko w porządku, a potem się psują i powodują, że życie jest wredne.
tak, słowo wredne pasuje - ale to uznajmy za tę najpoważniejszą wersję.
czasem jest po prostu uciążliwie.
czasem wręcz przeciwnie.
popsuły się drzwiczki w kuchni - schowałyśmy za szafkami i teraz mamy łatwiejszy dostęp do kosza na śmieci - zmiana na plus.
..mamy elektroniczną bramkę przez blokiem..przekleństwo istne, bo się psuje i tylko popiskuje sobie losowe cyferki, nie chcąc nikogo wpuścić, ani wypuścić.
i tak zbiera się stadko osób przed bramką,bo albo akurat nikt do niej klucza nie ma, albo telefonu brak, albo nie ma nikogo, kto łaskawie by otworzył od środka..
a jak już się uda, to kilka dni wchodzi się do bloku wlotem dla samochodów.
jak rzekł Pan Schreck - on zabierał głos już na naradzie mieszkańców, ale wywalczył póki co tylko gumkę blokującą drzwiczki, co by mu za głośno nie było, kiedy dziesiątki wchodzących się przetwiera dniami i nocami.
jeśli zaś chodzi o samą brameczkę z durnym magnesikiem - jest jak było:
piiip, piiip!
88888
piiiip!
00_11 !
i nie wejdziesz człowieku, choćbyś nie wiem jak czyste miał sumienie.
"jak na tyle osób, to to jest prymitywny sposób zamykania bramki", rzekł Pan Schreck...
...a bramka dalej swoje: piip, piiip...
środa, 11 listopada 2009
Niepodległości dzień
Człowiek przedziwną istotą jest.
tu - mamy Niepodległość, ale od razu oddajemy rządy jednostce, co by sobie autorytarnie porządziła i zaprowadziła porządek..no ok.
tutaj - młodość, wolność, powiedzą wszyscy, a tak na prawdę, to nie ma wyboru i trzeba się poddać zniewoleniu systemu i studiować, bo to jedyna praktycznie szansa.
oczywiście, wyjątki chlubne są i cenimy ich za to, że nie zajmują nam miejsc na uczelni, ale mimo wszystko.
Dziewucha bez wykształcenia, to niestety towar mało chodliwy w dzisiejszych czasach, a my mamy ambicje i zdarza się cierpieć.
wyspałyśmy się, oj bardzo.
a potem cały dzień - Marzencia- szacunek mam do Ciebie wielgachny!
siedzenia i rozkładania na czynniki pierwsze naszych nauk humanistycznych.
monotematyczny dzionek - zmieniały się tylko kombinacje siedzenia na łóżkach, oświetlenie i rodzaj trawionego pokarmu, poza tym - constans - papierki, komputerki i "genialne" okrycia w googlu, które przyspieszają pracę.
Książka na dziś: "Księga istot zmyślonych".
zacny przerywnik dla Monika, obowiązkowa i dogłębnie przeglądnięta lektura dla Marzenci.
pokój obok cisza przerażająca - Editt ma dzień odpoczynku od dzieci, więc milczy - stanowczo i permanentnie, nie obcując przez ten jeden wyjątkowy dzień z nikim - równowaga musi być.
Ostatnia osoba nieobecna - tak też można.
cały dzień rytmiczne "chlapu chlapu za oknem"
Justin dopiero za tydzień przybędzie.
tak oto pusto, spokojnie, odprężająco...
Świętujemy niepodległość kraju, czyli możliwość zniewolenia się umysłowego - patrz: studia.
najpiękniejsze lata nam mijają...ludzie, ludzie...
Wolność...tia...jasne...
tu - mamy Niepodległość, ale od razu oddajemy rządy jednostce, co by sobie autorytarnie porządziła i zaprowadziła porządek..no ok.
tutaj - młodość, wolność, powiedzą wszyscy, a tak na prawdę, to nie ma wyboru i trzeba się poddać zniewoleniu systemu i studiować, bo to jedyna praktycznie szansa.
oczywiście, wyjątki chlubne są i cenimy ich za to, że nie zajmują nam miejsc na uczelni, ale mimo wszystko.
Dziewucha bez wykształcenia, to niestety towar mało chodliwy w dzisiejszych czasach, a my mamy ambicje i zdarza się cierpieć.
wyspałyśmy się, oj bardzo.
a potem cały dzień - Marzencia- szacunek mam do Ciebie wielgachny!
siedzenia i rozkładania na czynniki pierwsze naszych nauk humanistycznych.
monotematyczny dzionek - zmieniały się tylko kombinacje siedzenia na łóżkach, oświetlenie i rodzaj trawionego pokarmu, poza tym - constans - papierki, komputerki i "genialne" okrycia w googlu, które przyspieszają pracę.
Książka na dziś: "Księga istot zmyślonych".
zacny przerywnik dla Monika, obowiązkowa i dogłębnie przeglądnięta lektura dla Marzenci.
pokój obok cisza przerażająca - Editt ma dzień odpoczynku od dzieci, więc milczy - stanowczo i permanentnie, nie obcując przez ten jeden wyjątkowy dzień z nikim - równowaga musi być.
Ostatnia osoba nieobecna - tak też można.
cały dzień rytmiczne "chlapu chlapu za oknem"
Justin dopiero za tydzień przybędzie.
tak oto pusto, spokojnie, odprężająco...
Świętujemy niepodległość kraju, czyli możliwość zniewolenia się umysłowego - patrz: studia.
najpiękniejsze lata nam mijają...ludzie, ludzie...
Wolność...tia...jasne...
wtorek, 10 listopada 2009
Sweet November II
poniedziałek, 9 listopada 2009
Krakówek
...jakież to misto jest maleńkie...
wielka...ale wiocha
i nie macie ludzie argumentu,na to, żeby zmienić to zdanie panujące.
jak mówił kolega- nie czuje się,że jest tu jakaś władza, że to miasto coś znaczy - to prawda
a jednoczesnie jest takie...urodziwe.
niskie budynki,
przestrzeń.
śliczne zakamarki, ogrody botaniczne, albo małe ogrody w środku miasta - super.
można niemal przy każdej ulicy spotkać znajomego...
...ale kiedy okazuje się, że znajomi z rodzimego miasta mieszkają przy tej samej ulicy (!) po tej samej stronie ulicy (!!)...w bloku naprzeciwko(!!!) a inni dwa bloki dalej zapada milczenie, a potem pusty śmiech...
i wydaje się, jakby znało się niemal wszystkich mieszkańców.
ot, wioska - Krakówek...
..królewska wioska, należy dodać!
wielka...ale wiocha
i nie macie ludzie argumentu,na to, żeby zmienić to zdanie panujące.
jak mówił kolega- nie czuje się,że jest tu jakaś władza, że to miasto coś znaczy - to prawda
a jednoczesnie jest takie...urodziwe.
niskie budynki,
przestrzeń.
śliczne zakamarki, ogrody botaniczne, albo małe ogrody w środku miasta - super.
można niemal przy każdej ulicy spotkać znajomego...
...ale kiedy okazuje się, że znajomi z rodzimego miasta mieszkają przy tej samej ulicy (!) po tej samej stronie ulicy (!!)...w bloku naprzeciwko(!!!) a inni dwa bloki dalej zapada milczenie, a potem pusty śmiech...
i wydaje się, jakby znało się niemal wszystkich mieszkańców.
ot, wioska - Krakówek...
..królewska wioska, należy dodać!
sobota, 7 listopada 2009
Zimna woda...siły doda?
ostatnio siedziałyśmy sobie nad pradawnym już niemal wydaniem czasopisma Kawaii podśmiechując sobie od czasu do czasu nad tematem tłumaczeń w starych, dobrych odcinkach Sailor Moon...
no cóż, bzdury, bzdureńki, ale ileś można siedzieć i myśleć nad tym, jak i kiedy zdawać egzaminy.
luz jednym słowem.
odpoczynek wszak - też rzecz ważna, o ile nie najważniejsza!
___
poranek dnia sobotniego zaskoczył nas "delikatnym" dyskomfortem związanym z problemami technicznymi, w których solidaryzujemy się z niemal całym Krakowem Północnym...szczęśliwi ech ech Hutnicy ;]
otóż pękła rura ciepłownicza i tak oto na wiele godzin pozbawiono nas cieplutkiem, miłej wody...
siły to raczej nam nie dodało, a życie na jedną krótką chwilę zostało zmrożone ową wiadomością.potem zmrożone zostały ciała, które mimo wszystko jakoś trzeba było sobie spreparować na nadejście nowego Bożego dnia
cóż...reparacja miała potrwać godzin kilka(naście), co też skrupulatnie zostało wykorzystane...
jeszcze ciemnym wieczorkiem sącząca się woda miała temperaturę zbyt ciepłą, by nazwać ją dobrym drinkiem, ale do piwa by się nadała.
z rozkoszą pochyliłam się nad kubeczkiem wypełnionym gorącą herbatą, smakując jej bukiet ( what the f***?!), a przede wszystkim ciesząc się doznaniami cieplnymi z nią związanymi...pomyśleć tylko, że więszkość mieszkaniowych Panienek wyznaje chłodną i poważną wodę mineralną...
pozostaje to w dalszym ciągu poza moimi możliwościami pojmowania rzeczywistości.
Monik.
tymczasem, czekamy nadal...kap, kap...ciepła wodo...juhuuuu...
no cóż, bzdury, bzdureńki, ale ileś można siedzieć i myśleć nad tym, jak i kiedy zdawać egzaminy.
luz jednym słowem.
odpoczynek wszak - też rzecz ważna, o ile nie najważniejsza!
___
poranek dnia sobotniego zaskoczył nas "delikatnym" dyskomfortem związanym z problemami technicznymi, w których solidaryzujemy się z niemal całym Krakowem Północnym...szczęśliwi ech ech Hutnicy ;]
otóż pękła rura ciepłownicza i tak oto na wiele godzin pozbawiono nas cieplutkiem, miłej wody...
siły to raczej nam nie dodało, a życie na jedną krótką chwilę zostało zmrożone ową wiadomością.potem zmrożone zostały ciała, które mimo wszystko jakoś trzeba było sobie spreparować na nadejście nowego Bożego dnia
cóż...reparacja miała potrwać godzin kilka(naście), co też skrupulatnie zostało wykorzystane...
jeszcze ciemnym wieczorkiem sącząca się woda miała temperaturę zbyt ciepłą, by nazwać ją dobrym drinkiem, ale do piwa by się nadała.
z rozkoszą pochyliłam się nad kubeczkiem wypełnionym gorącą herbatą, smakując jej bukiet ( what the f***?!), a przede wszystkim ciesząc się doznaniami cieplnymi z nią związanymi...pomyśleć tylko, że więszkość mieszkaniowych Panienek wyznaje chłodną i poważną wodę mineralną...
pozostaje to w dalszym ciągu poza moimi możliwościami pojmowania rzeczywistości.
Monik.
tymczasem, czekamy nadal...kap, kap...ciepła wodo...juhuuuu...
piątek, 6 listopada 2009
Światełko i pralka
Dzisiaj poranek zaczął się nagle - wpierw od drastycznego rozsunięcia zasłon, później od promienia światła z żółtawej już żarówki kuchennej.
Nie po oczach!
("Pośród najgłębszych mroków Emily ujrzała światełko...
...i nie zrobiło to na niej wrażenia")
no trudno
śniadanko standardowo- Dżastinka i Monik wcinają tortu, Gandzia z gracją pałaszuje swoją antyprzeziębieniową miksturkę z wyciśniętej cytrynki, miodu i temu podobnych.
jakoś tak się pozbierałyśmy, na zajęcia, na autobusy, etc, etc...
z międzyczasie, planowano zrobić małe pranie.
cóż..elektronika to przekleństwo ludzkości, szczególnie wówczas, gdy bardzo potrzebując czystych ubranek stwierdzamy, że przyciski od pralki odmawiają posłuszeństwa
smutna rzeczywistość
do tego w najbliższych planach - mieszkaniowa próba generalna prelekcji o Winie w Hiszpanii. jeden z tych wieczorków uczt intelektualnych, jakie przypadkowo sobie urządzamy.
ponadto - proza życia studenckiego: odciągające się w czasie zajęcia, odpadające wykłady, święta uczelniane, promotorzy, którzy poprawiają się samych błądząc po zaułkach metodologicznych, co najmniej tak, jakby merytoryczna część magisterskich dziełek była bez znaczenia ( a kto mówił, że ma znaczenie?)... ogólnie - jak tu człowieka zgnębić, co by poczuł, że jest na studiach.
anu i jeszcze Biblioteka Jagiellońska - wspaniały zbiór, gdzie serce się kraje, że człowiek dłużej nie może tam posiedzieć...bo i zamykają za wcześnie...możeby tak petycja o przedłużenie godzin pracy?
...a najbliższą porcję książek to chyba taczkami sobie przywiozę na mieszkanie...
wniosek - żeby byćstudentem, trzeba mieć krzepę.
ach! i jeszcze za grubym być nie można, bo to w nowych stoliko-siedzeniach nie ma prawa się człowiek zmieścić.
chrzaniony kult chudzielców.
tak tak...a jak przytyjesz ciut, to od razu podejrzenie, żeś w ciąży.
_______________
Epilog
pralkę próbowałyśmy włączyć dziesiątki razy...nie wyszło
przyszła Edyta, odpięła, wpięła, kliknęła a pralka zaczęła radośnie furkotać..
jeśli 99 osób mówi, że czegoś nie da się zrobić, zawsze znajdzie się ta setna niedoinformowana i jej się uda...
no i mamy czyste ciuszki :D
Nie po oczach!
("Pośród najgłębszych mroków Emily ujrzała światełko...
...i nie zrobiło to na niej wrażenia")
no trudno
śniadanko standardowo- Dżastinka i Monik wcinają tortu, Gandzia z gracją pałaszuje swoją antyprzeziębieniową miksturkę z wyciśniętej cytrynki, miodu i temu podobnych.
jakoś tak się pozbierałyśmy, na zajęcia, na autobusy, etc, etc...
z międzyczasie, planowano zrobić małe pranie.
cóż..elektronika to przekleństwo ludzkości, szczególnie wówczas, gdy bardzo potrzebując czystych ubranek stwierdzamy, że przyciski od pralki odmawiają posłuszeństwa
smutna rzeczywistość
do tego w najbliższych planach - mieszkaniowa próba generalna prelekcji o Winie w Hiszpanii. jeden z tych wieczorków uczt intelektualnych, jakie przypadkowo sobie urządzamy.
ponadto - proza życia studenckiego: odciągające się w czasie zajęcia, odpadające wykłady, święta uczelniane, promotorzy, którzy poprawiają się samych błądząc po zaułkach metodologicznych, co najmniej tak, jakby merytoryczna część magisterskich dziełek była bez znaczenia ( a kto mówił, że ma znaczenie?)... ogólnie - jak tu człowieka zgnębić, co by poczuł, że jest na studiach.
anu i jeszcze Biblioteka Jagiellońska - wspaniały zbiór, gdzie serce się kraje, że człowiek dłużej nie może tam posiedzieć...bo i zamykają za wcześnie...możeby tak petycja o przedłużenie godzin pracy?
...a najbliższą porcję książek to chyba taczkami sobie przywiozę na mieszkanie...
wniosek - żeby byćstudentem, trzeba mieć krzepę.
ach! i jeszcze za grubym być nie można, bo to w nowych stoliko-siedzeniach nie ma prawa się człowiek zmieścić.
chrzaniony kult chudzielców.
tak tak...a jak przytyjesz ciut, to od razu podejrzenie, żeś w ciąży.
_______________
Epilog
pralkę próbowałyśmy włączyć dziesiątki razy...nie wyszło
przyszła Edyta, odpięła, wpięła, kliknęła a pralka zaczęła radośnie furkotać..
jeśli 99 osób mówi, że czegoś nie da się zrobić, zawsze znajdzie się ta setna niedoinformowana i jej się uda...
no i mamy czyste ciuszki :D
czwartek, 5 listopada 2009
Ulica Manifestu Lipcowego
W Krakowie można życie całe spędzić na wyszukiwaniu ciekawostek i robieniu im zdjęć. Nie chodzi oczywiście tylko o to, że ludzie stąd po prostu mają możliwość zarabiać na sztuce - w przeciwieństwie do wielu innych mieścinek. Ale tutaj po prostu zdarzają się miejsca na skalę tego chociażby:
Obecnie zwana ulicą Józefa Piłsudskiego ( a jaki Marszałkowi pomnik wystawili, ho ho...zastanawiano się jednak już kilkukrotnie, dlaczego zacni powstańcy, pomimo zaciętych min, wyglądają raczej, jakby gotowali się do ucieczki, aniżeli bohaterskiej "obrony parlamentaryzmu" (ojjj, uwaga uwaga, robi się "politycznie" ;]).
No ale cóż...na pamiątkę- musiałam zrobić zdjęcie i w ramach wrzucania śmieci z całego Krakowa, dla potomnych : ulica Manifestu Lipcowego 7...
a za tydzień nie cały Święto Niepodległości...ciekawe, czy nieusunięcie powyższego symbolu minionych lat było niezamierzone, czy wynikło z wyszukanego poczucia humoru coponiektórych "Majstrów"..
podobno jeszcze gdzieś podobna sytuacja dotyczy ulicy Stalina...
ehh! Kraków ;]
Obecnie zwana ulicą Józefa Piłsudskiego ( a jaki Marszałkowi pomnik wystawili, ho ho...zastanawiano się jednak już kilkukrotnie, dlaczego zacni powstańcy, pomimo zaciętych min, wyglądają raczej, jakby gotowali się do ucieczki, aniżeli bohaterskiej "obrony parlamentaryzmu" (ojjj, uwaga uwaga, robi się "politycznie" ;]).
No ale cóż...na pamiątkę- musiałam zrobić zdjęcie i w ramach wrzucania śmieci z całego Krakowa, dla potomnych : ulica Manifestu Lipcowego 7...
a za tydzień nie cały Święto Niepodległości...ciekawe, czy nieusunięcie powyższego symbolu minionych lat było niezamierzone, czy wynikło z wyszukanego poczucia humoru coponiektórych "Majstrów"..
podobno jeszcze gdzieś podobna sytuacja dotyczy ulicy Stalina...
ehh! Kraków ;]
środa, 4 listopada 2009
Afera hazardowa
Listopadowe popołudnie wygląda jak noc czarna.
Cóż, zmiana czasu - wiadomo.
Nastraja to wybitnie do zaczerpnięcia filiżanki kawy i spokojnego jej wychylenia przed czekającymi wyzwaniami naukowymi.
W międzyczasie, gdzieś, daleko rezlega się huk politycznych wiadomości - gdzieś, ktoś chce hazard zwalczać, etc etc..
Gra skojarzeń na dziś:
...ze względu na zwalczanie hazardu w tym "jednorękich bandytów" zakazane zostaną również automaty z kawą...
:)
powodzenia Kochani rządzący...
Cóż, zmiana czasu - wiadomo.
Nastraja to wybitnie do zaczerpnięcia filiżanki kawy i spokojnego jej wychylenia przed czekającymi wyzwaniami naukowymi.
W międzyczasie, gdzieś, daleko rezlega się huk politycznych wiadomości - gdzieś, ktoś chce hazard zwalczać, etc etc..
Gra skojarzeń na dziś:
...ze względu na zwalczanie hazardu w tym "jednorękich bandytów" zakazane zostaną również automaty z kawą...
:)
powodzenia Kochani rządzący...
wtorek, 3 listopada 2009
Pan List-opad...
Subskrybuj:
Posty (Atom)