Długi weekend nie powinien pokrywać się z tym naturalnym niejako. ale że już się tak stało- co zrobić? Odpoczywać tym intensywniej!
Grille, spacerki, temperatura odczywalna - około 20 stopni, lekki zimny wiatr, czyli ostatnie - miejmy nadzieję - przejściowe problemy pogodowe.
potem deszcz- upał, deszcz upał - i tak do końca Sesjonów.
Przerwę wykorzystano baaaaardzo porządnie- mieszkanko uszczupliło się o stokrotkę, która przez robaczki musiała zostać posłana w ziemię...gdzie miejmy nadzieję znów odżyje. Na to miejsce przybyli jednak Goście Mieszkaniowi, którzy ubarwili Dżastinie weekend.
Edith imprezowała Bieszczadzko- balowo, Marzenka wytłukła jak zwykle z Siostrą - wszystkich przeciwników w Heroesach i po raz 252. z kolei przeszła całego NeedForSpeed'a. Monik zaś leżał do góry nosem i grzał futerko do Słońca, które ostatecznie zrudziało.
Tyle weekend majowy.
Teraz zaczyna się etap papierowy naszego związku ze studiami, czyli: sterta papierów z prawej, sterta z lewej i dokładamy kolejne ku górze, żeby w ostatnim momencie zdążyć ucies spod zawalających się dwóch wież.
Z impetem ruszaja ostatnie szlify na pierwszym mieszkankowym Licencjacie, podobnie jak piętrzą się książki tonami znoszone z Jagiellonki, a sekt dotyczące.
II-roczniaki na spokojnie przerabiają zaś swoje pamięciówki - zdać, zakuć, zapić, zapomnieć...
Wieczorki zaś...kolejny powiew wiosny przyniówsł na myśl kolejne wspaniałe inicjatywy- może by znów zacząć się gimnastykować wieczorkami...?
Ciekawe ile tym razem dni uda się mobilizować do wysiłku ;P
Liczą się chęci? Szkoda tylko że z myślenia o ćwiczeniach nie rzeźbią się te ciałka kuszące...
Na osłodę - pan rodem z photoschopa zachęcający nas w maju do jedzenia śniadanka: " The Spider - Park".
środa, 6 maja 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz