niedziela, 28 czerwca 2009

Jeśli masz ochotę dziś na wieprzowiny kęs..

Jeśli masz ochotę dziś na wieprzowiny kęs
zjedz mojego kumpla, bo nie znajdziesz lepszych mięs.
Od ohydy stroń. Wtop sie w schabu woń.
Więc nie czekaj. Do kolejki goooooń.
Ugryź kszynkę jap jap
tłustej szynki jap jap jap
ale prosię jap jap
ma cię bracie w nosie ma cię


...zacne pokolenie wychowane na pierwszej części Króla Lwa...
acho och...prawda?
takich to już panie teraz nie produkują...
w ramach melancholijnych wspomnień i odprężania się w czasie różnych gimnastyk neuronowych, maleńki, ale jak uroczy utwór :)

Hula!

sobota, 27 czerwca 2009

Bye, bye Beautiful

Dzisiaj wyjechała Justynka.
Teraz będzie ciut więcej luzu, w przyszłości jednak terror niemalże związany z poszukiwaniem nowej Współlokatorki...
z kim to tu teraz będzie można się kawki napić?
ehh...
tak się nagle zrobiło wszystkiego dużo, bo wieeeele pakunków na wierzchu, a potem w jednej chwili puściutko.
jakaś taka melancholia przemijania, że nawet deszcze zaczął padać.

Teraz Dżastinka powracać będzie na pojedyncze dzionki w tygodniach przyszłego semestru, by dokończyć sobie zajęcia i odwiedzać oOo. Mareczka w celu konsultacji magisterskich.
jak to te dzieciaczki szybko dorastają ;)

no cóż.

będzie wracać, z resztą...nie pozwolimy o sobie zapomnieć ;D

^^

piątek, 26 czerwca 2009

Freedom. Czyli wolna chata

no bywa, że jednak pośródł tłum samotnym się jest.

- ach te piski radości, gdy przedostatnia osóbka wychodzi - wyjeżdzą czy co tam

nieważne ;]

nie jest to jednak oczywiście oznara radości "bo ja Was nie lubie i samej mi dobrze", ale taka zaszłość z dzieciństwa, kiedy to rodzice pierwszy raz odpowiedzialne kilkuletnie dziecko decydują pozostawić na kilka godzin w samotności...

to taki troszkę prequel do małego planu na przyszłość, ale póki co Ciiiiichutko ;-)

chwilowo cieszymy się głośną muzyką, kadzidełkowaniem mieszkania i podobnymi małymi przyjemnościami, które mogą jednak być uciążliwie przy stadku Radosnych Osób dookoła.

spokojne, długie samotne wieczorki przy świecach i herbatce.
tak - strzępki tego, o czym każda marzy na daleką przyszłość - spokój...cisza...przerywana pojedynczymi akordami gitar elektrycznych z komputera.

klik, klik, klik...

czwartek, 25 czerwca 2009

USAńczycy ujęcie ostatnie

powrót z Pragi noca, "rano wstaną i pojada"...a w międzyczasie zabiorą kolekcję butelek z serii Beer Tour, jakie Rob sobie urzadził, znów wywleką wszystko na wierzch i skorzystają z czego tylko będzie pod ich ręką.
no tak.. rano...czyli do południa mamy pokój zmaknięty, a do kompletu jeszcze kilka egzaminów ;]




Podziękowania...Sprzątanie i ostatnie zamknięcie drzwi za kolegami.

Bye,bye..

And we hope... czy jak to mówili współpacjenci w czasie pożegnania House'a w szpitalu psychiatrycznym?

niedziela, 21 czerwca 2009

Lenny oh Lenny!

Bywają nas tłumy na mieszkanku...
i cóż, trudno się dziwic - mieć bazę wypadowo w Krakowie, to jest jednak COŚ!
i to nie tylko z okazji sylwestra blisko rynku głównego, ale i z okazji imprez jak ta własnie.
Pierwszy koncert Lennego spowodował, że w zamiarze, miało się na naszych małych metrach kwadratowych zjawić nawet 11 osób.
Liczba ta nieco stopniała i -naścioro było nas tylko chwilkę, ale 9 sztuk, to też tłum, prawda?
Generalnie warunki obozowe, ale bez większych problemów, tymbardziej, że sprowadzić miało się to wszystko do wspólnej eskapady wieczorem na rzeczony koncert, a tam...

MASA.

tak, to nie ludzie, to masa i wieeeele wspaniałych wspomnień, tych, którzy tam poszli...niektóre kujony stwierdziły, że mają sesję i się uczą ( Gandzia, a co nam tam! i tak jesteśmy the best! ;))

a reszta słuchała i budowała mosty miłości nad Wisłą i patrzyła...wypatrywała Bohatera głównego...dopatrzeć się nie mogła ;]

well....I am here...You are there...

nic oddać nic ująć

Let's make a photo!

oto i co dotarło na mieszkanie wraz z kilkoma Stworkami umoczonymi błotem po pachy :)

fotoreportaż z koncertu Lennego Kravitza - Kraków 2009 made by Sławek :)

poniedziałek, 15 czerwca 2009

Dzień truskawkowy

Gorący czerwcowy dzionek...
Powietrze unosi się swobodnie dookoła, a my pośród litrów wypijanej mineralnej marzymy o jednym...niech tylko nauka się już skończy, będzie można zakosztować słodyczy wakacji...

ale skoro na to szans póki co nie ma, trzeba szukać innych słodyczy..

niech-li będą truskawki!

cudowności.

Rynek na Kleparzu to zaiste jedno z najwspanialszych miejsc w Krakowie, bo poza cenami dostępnymi nawet dla tradycyjnego studenta, same warzywka i owoce, są znakomite...

truskawczki... 4zł/kg
a smak - niezapomniany.
zapach...oj, pachną wakacjami (i kilkoma toksycznymi substancjami, ale kto by się tym akurat teraz przejmował?!)
i tak oto cały dzień podgryza się te czerwone maleństwa (a lśnią, kierby je lakierem do włosów spryskał) tęskniąc do tego, że to niedługo będzie można o poranku wstać (bladym świtem, koło południa), wyjść na bosaka ze swojego domeczku i zerwać podobne tym, truskaweczki w przydomowym ogródku.

bęc - uderzenie obuchem, który przywraca trzeźwość umysłu - najpierw studia, potem przyjemności...no tak...

aż się łezka w oku kręci. ;)

niedziela, 14 czerwca 2009

Zagramy w Rammsteina? w Raymana?

Depresja nad książkami się pogłębia.
Desperacko poszukujemy alternatywy ...jest!
Rayman 2 ;]

po jednym levelu i byle do przodu...genialna gra, a ile my jesteśmy w stanie temu czasu poświęcić...naturalnie po to, by uratować świat przez Zuym Brzytwobrodym ^_^

plansze z lataniem na miniśmigiełku - super rewelacja

ooo, no i oczywiście jeszcze plan minimum - zdobyć wszystkie Lumsy i Skrzynki...

a więc szybko - do nauki...ale kto by się uczył non stop!

Rammsteina, Raymana...tak, Monik i jej plan wyjazdu na koncert przebija się między tym wszystkim
ale cóż

pomysły LiveNation na zakup biletów jedynie dla osób dysponujących kartą kredytową pozostawił jedynie możliwość o koncercie marzenia..

a Marzenia już tłucze ostatnią planszę - poczekaj na mnie!!!!

...tak...czyli ogólnie rzecz biorąc - sesja, rzecz poważna..

piątek, 12 czerwca 2009

The Nutcracker

Pierwszy wieczór długiego weekendu - owoce, prażynki, piwko.
Trzy dziewczynki ( w nadziei na to, że sąsiedzi też wylegną na zewnątrz i może nawet jakąś dorzeczną muzykę włączą) siadły sobie na balkoniku,by się zrelaksować po pierwszej części egzaminów.
Baaardzo fajna sprawa- ploteczki, pomysły na egzaminy, na dalszą przyszłość, bla bla bla.
Justin o remoncie, Gandzia o rozmachu licencjatu, Monik o tym i o tamtym.
Babska posiadówka.
Pstrin, pstring - nasionka arbuza kolejno lądowały na trawniku poniżej.
Chrupki wdzięcznie się kruszyły, podczas gdy pan sąsiad od Blondi - najwidocznie imprezka imieninowa udana - zażywał świeżego powietrza Krakowa (oksymoron).

Wieczór kolejny - jak na złość dzień wczesniej sąsiedzi na dole siedzieli cicho. Oni wypadają z imprezką wałkując non t- stop te same kawałki.
No lipa generalna i ogólna, szczególnie w momencie, gdy chłopcy nastawieni na grillowanie zaczęli topić jakieś plastiki w ogniu. Smród kiła i mogiła...smacznych kiełbasek życzymy swoją drogą ;/
No ale co tam - godzina 22.00 sił już na nic. No to obejrzyjmy jakiś filmik...Bajkę...Bajuszkę...
Anastazja, czy Mała syrenka?
Po początku Anastazji motyw muzyczny z dziadka do orzechów zdominował rozmowę. Film zatrzymano i szybko na Youtube.com wygrzebałyśmy dziesięcioczęściową wersję bajki z dziecińswa.
The Prince Nutcracker and the mouse king - 1990.
Mniam.
Kiedyś to robili dobre bajki. a potem to już zalew anime japońskich, po czym wszystko zaczęło walczyć i scierać się ze wszystkim gubiąc zupełnie sens.
Ach och...takie to górnolotne i egzystencjonalne.
Ale sam Dziadek do orzechów. Ciudo.
Dobrze sobie tak czasem wygrzebać gdzieć z otchłani Internetu jedną sensowną rzecz, która w taki sposób może przywołać wspomnienia.
Jak to się siedziało pod stołem, jak to się człek bał myszy i jak sie łezka w oku kręciła...

wtorek, 9 czerwca 2009

Whose milk is it anyway?

Dzień sprzątania.
Dzień jak co tydzień.
Sprzątanie, podobnie.
Tylko akurat tak jakoś w lodówce miejsca coraz mniej, bo oto na każdej półce nabiał.
I to jakoś taki, który tak stoi, stoi uśmiecha się, a wierzchem niedługo zaczną mu chyba rosnąć włosy, po czym dostanie nóg i ucieknie.

Czyje to mleko?
Maślanka?


Niczyje.
Kontrol zapachowy - test zakończony pomyślnie - Zero zgonów.
Pachnie tak jak wygląda...


Zdjęcie poglądowe, przedśmiertne, czyli przed wyjściem na śmieci.
a profilaktycznie, co by kryptoreklamy nie było, wiadomo...

Motto na dziś: Uciekaj z tym mlekiem, nim ucieknie samo.

poniedziałek, 8 czerwca 2009

Gromowładne tłumaczenia

Zadania Gandzi - kreatywne tłumaczenie...
Efekt całego dnia szukania synonimów i najbardziej obrazowych możliwości przekazania treści...czyż ONA nie będzie doskonałym tłumaczem?

Szczęśliwego Nowego Podróżowania!

Za każdym razem to całe podróżowanie wydaje się coraz bardziej skomplikowane.
Być może nie tak daleki jest ten dzień w którym, obowiązkowo, będziemy musieli przejść przez wrota bezpieczeństwa na lotnisku… jak nas Bozia stworzyła. „Co ma Pan tam pod spodem?”. „Włosy pod pachami”. „Proszę ukazać je na światło dzienne, jak również pozostałą część owłosienia”. „Jeśli Pan sobie życzy, ogolę je”. „Jeśli Pan to zrobi, trzeba będzie nadać je na bagaż. A Pański samolot odlatuje za 5 minut”.
Powinniśmy śmiać się…Chociażby dlatego że nowe przepisy bezpieczeństwa są nie tyle upokarzające, co kompletnie idiotyczne.
To okropne, ta cała histeria rządzących chcących ratować nasze życia, ciała, dusze, po sterroryzowaniu nas swoim własnym przerażeniem. Dlatego też skazują nas na przejście przez tysiące piekieł, po wcześniejszym incydencie ze stewardessą w roli głównej, która z miną rozjuszonej, szarżującej wiewiórki o gromowładnym spojrzeniu proponuje wetknięcie szacownego bagażu w miejscu najmniej inwazyjnym.
Natomiast wątpliwego pochodzenia przesuszona kanapka z mielonką, chłopie, musi być opłacona z góry.
Być może powinniśmy postępować według rad św. Idziego i nie przemieszczać się w tak niespokojnych czasach. Ale do cholery, musimy podróżować. Nie chcemy, ani nie powinniśmy, rezygnować z przyjemności która pociąga za sobą niemalże sprośny tor przeszkód, a wszystko po to żeby przedostać się do samolotu – poznać inne kraje, inne kultury, inne nacje. Szczęśliwego Nowego Roku Podróżowania. Można przytoczyć tu fragment wiersza pewnego hiszpańskiego poety i rzec: "na pokład wkroczę dzierżąc ubytek tak ubogi, że będę niemal nagi, jak toni morskiej dzieci."


ojjj będzie..Godlike IMO.

niedziela, 7 czerwca 2009

Parada Smoków 2009

Grzeczne dzieci kładą się spać po dobranocce, a jeśli ta zaczyna się o 21.45, to sen zacząć musi się dopiero po północy.
Ale warto było - krótka obrazowo dźwiękowa relacja:












..tak tak Dżastin, było...no jak zwykle było beznadziejnie ;)

sobota, 6 czerwca 2009

Globalne ocieplenie?

Jasne...początek czerwca, a na zewnątrz nie da się wyjść bez wierzchniego okrycia i bez parasolki.
Freud powiedziałby pewnie, że to właśnie oznaka globalnego ocieplenia - anomalia pogodowa, ale o ile pamiętam, Freud jakoś proekologicznie się nie wypowiadał, więc zostawmy go w spokoju.
W każdym razie, jak każdy widzi, na zewnątrz pogoda specjalnie nie zachęca do płaszczenia się w światełku, ani do choćby nauki na balkonie w świeżo zatrutym spalinami krakowskim powietrzu.
whatever.
Pojawia się w związku z tym zgrabna kolejna odpowiedź dla ludzików co to plączą się po rynku i próbują nas informować o Apokalipsie, którą sami sobie zgotujemy, jeśli nie zaczniemy dotować Greepisików wiszących na drzewach tu i ówdzie:

versja pierwsza:
- Czesc, słyszałeś o Greenpeace?
- a słyszałeś o szatanie?
- ee...nie słyszałeś o Greenpeace?
(sprawdzone- działa)

-Cześć, słyszałeś o Greenpeace?
-...a słyszałeś o globalnym ociepleniu ( działa, jeśli wypowiedziane jest właśnie w takie piękne czerwcowe popołudnie, gdy dotknięciem dłoni jesteś w stanie zamrażać tubylców- taki ziąb)

-Cześć, słyszałeś o Greenpeace?
-Ile Ci płacą za godzinę?
(płacą więcej, niż miesięczna wpłata, jaką Greenpisie próbują użebrać na studentach i innych)


-

piątek, 5 czerwca 2009

Hello Kitty




Takie to fajne Stworzonka się porobiły na wiosnę w Zaprzyjaźnionej wiosce.
Ot, wizerunek spokoju i bezpieczeństwa.
Jakie to szczęśliwe stworzenia na tym świecie mogą się pojawiać, tak dla równowagi...

Do kompletu jeszcze tylko Edytka - Siedzi to spokojnie, gotuje wymyślnie, spaceruje i czyta książki...Student przed obrona pracy licencjackiej...
Błogostan pełen niemalże...jeszcze tylko, żeby temperatura podskoczyła.

Trzeba się tylko pilnować, żeby przypadkiem z rozpędu nie zapytać Jej , kiedy egzamin, albo o której jutro wstaje, bo niestety można się bardzo łatwo samemu wpędzić w takie mało dyskomfortowe uczucie zazdrości...

Ale spokojnie, my już niedługo też tak będziemy się relaksować...

Ostatnie trzy tygodnie i kwartał wakacji - jednak zycie studenckie potrafi mile zaskakiwać :D

czwartek, 4 czerwca 2009

Ramalama, bang, bang...

W czasie sesji mózg zaczyna swędzieć.
Co wtedy robić?
Anu jak mówią "amerykańscy naukowcy" (nawet gdyby byli rodzimi, to wiadomo- amerykańscy naukowcy i tak wymyślą wszystko wcześniej,albo z pomocą naszych i ostatecznie i tak całość gremium taka się zaoceanowa robi...)- słuchać muzyki trzeba.
Przyczepiają nam się czasami do głów różne kawałki i tak oto cały dzień się chodzi i coś mruczy pod nosem świadomie, lub niecałkiem ( Dżastin mówi, że jak z jej studiów wynika, jest to objaw schizofrenii- ale co tam, zdiagnozowała u nas już wcześniej kilka różnych dziwactw, więc i tym się nie przejmujemy, ale z pokorą przyjmujemy - swoją drogą, nie ma to jak mieszkać z pedagogiem resocjalizacji. Doprawdy, sam nie wiesz, w którym momencie przeprowadzane na Tobie są badania naukowe...a potem się człowiek dowiaduje...)

no whatever.
Lista piosenek, które obecnie królują na naszej liście przebojów, czyli jakie piosenki mutujemy, kiedy się nie uczymy i czego teksty zmieniamy tak, żeby było śmiesznie...

Namber One ( kolejność najzupełniej przypadkowa)

Ramalama...takie to niewinne, rytmiczne i skoczne - aż spężyny w łóżkach chcą wyszkoczyć - jest ok.

Naber Two
Spice Girls - Im You wanna be my lover..!
- tyle wiemy i tyle znamy i tyle tylko nucimy zaglądając do opakowania z filetami drobiowymi w lodówce...

Namber Three - wspomniane już kiedyś
I'm SO EMO!
...lins, zwei, links, zwei...marszowym krokiem na uczelnię - i w sam raz do kroku marszowego cicho ale stanowczo szeptane I'm (krok) So(krok) dark (krok, krok, I'm (krok) so (krok), EMO! (krok, krok, obejrzenie się za siebie, kto za plecami hihotać zaczyna)

środa, 3 czerwca 2009

ObSession

Sesjobsesja.
To stało się tak nagle...tu wizyty, tu mieszkaniowe rutynowa zajęcia a nagle porobiły się wpisy, nie wiadomo skąd pierwsze egzaminy zdane za nami. Co jest?!
Sesja żeby się skończyła, musiała się jakoś zacząć - wiadomo, na dobry początek kolokwium, dwa lub więcej, a potem ani się człowiek nie obejrzy, jak zaczyna siedzieć po nocach dopieszczając wiedzę.
Absurd na skalę międzynarodową - miast sie wyspać i wypięknić jak na młodą kobietę przystało, my fałdujemy sobie zwoje.
Dostrzeż Pan piękno wewnętrzne...tia...
Muzyka przewodnia na najbliższych kilka godzin - Soundtrack z Gladiatora - podtekst oczywisty.
My name is Maximus...

poniedziałek, 1 czerwca 2009

Dzień wewnętrznego dzieciaka

Z okazji Dnia Dziecka, składamy sobie najserdeczniejsze życzenia - bycia takimi jak jesteśmy teraz - cudownymi, nieokrzesanymi zawsze młodymi, pięknymi Istotami ( zawsze znajdzie się ktoś od nas starszy ;]), co to je można Kochać, lub Nienawidzić, ale nie da się Ignorować.
Nasz zdrowie: i tych wewnętrznych dzieciaków, które się nie dadzą już chyba nigdy wyplenić. I całe szczęście.



Jak nas już studia do końca nie popsują, to innym siłom nieczystym się nie damy.