piątek, 26 czerwca 2009

Freedom. Czyli wolna chata

no bywa, że jednak pośródł tłum samotnym się jest.

- ach te piski radości, gdy przedostatnia osóbka wychodzi - wyjeżdzą czy co tam

nieważne ;]

nie jest to jednak oczywiście oznara radości "bo ja Was nie lubie i samej mi dobrze", ale taka zaszłość z dzieciństwa, kiedy to rodzice pierwszy raz odpowiedzialne kilkuletnie dziecko decydują pozostawić na kilka godzin w samotności...

to taki troszkę prequel do małego planu na przyszłość, ale póki co Ciiiiichutko ;-)

chwilowo cieszymy się głośną muzyką, kadzidełkowaniem mieszkania i podobnymi małymi przyjemnościami, które mogą jednak być uciążliwie przy stadku Radosnych Osób dookoła.

spokojne, długie samotne wieczorki przy świecach i herbatce.
tak - strzępki tego, o czym każda marzy na daleką przyszłość - spokój...cisza...przerywana pojedynczymi akordami gitar elektrycznych z komputera.

klik, klik, klik...

Brak komentarzy: