Sesjobsesja.
To stało się tak nagle...tu wizyty, tu mieszkaniowe rutynowa zajęcia a nagle porobiły się wpisy, nie wiadomo skąd pierwsze egzaminy zdane za nami. Co jest?!
Sesja żeby się skończyła, musiała się jakoś zacząć - wiadomo, na dobry początek kolokwium, dwa lub więcej, a potem ani się człowiek nie obejrzy, jak zaczyna siedzieć po nocach dopieszczając wiedzę.
Absurd na skalę międzynarodową - miast sie wyspać i wypięknić jak na młodą kobietę przystało, my fałdujemy sobie zwoje.
Dostrzeż Pan piękno wewnętrzne...tia...
Muzyka przewodnia na najbliższych kilka godzin - Soundtrack z Gladiatora - podtekst oczywisty.
My name is Maximus...
środa, 3 czerwca 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz