pasterzów co kradli pod borem woły...
ksiądz tegoroczny...
okres okołobożonarodzeniowy to wyjątkowo fajna sprawa- wiadomo, pierniki, jedzonko, żarcie potem zwożone, balkon pełen jedzonka, które troskliwe Mamusie nam ładują zamiast ubrań, etc. etc
ale są też kolędy, które słodko się przekręcają w czasie nucenia przy sprzątaniu - i tak histem numer jeden jest bezsprzecznie stare, dobre, góralskie " pastrzerzów co kraaaadli pod borem woły!"... i jak tu się nie smiać do siebie, kiedy w kościółku przysypiając na pasterce cały kościół o tym śpiewa? :-)
poza tym i w tym roku akcja - księdzobrania przeprowadzona.
jak to na partyzancko- studenckie warunki przystało- krzyżyk po bierzmowaniu, dwie świece zapachowe w kieliszki włożone i wypożyczone zakrzywione kropidło od Ministrantów ( łoj, a ministrantami, to oni chyba już dłuuuugie lata- tacy dużi, - eh ta młodzież teraz tak szybko dorasta...)
wszedł, wyszedł i w sumie możnaby rzec tyle,ale nie.
zostawił nieco karteczek i założył nam - jak to teraz na pożądną, medialną i w ogóle i w szczególe firmę "stałych usług". wprawdzie nie zbiera się na to żadnych punktów i nie wymienia na nagrody, ale Ksiądz-karta jest i tak oto pod naszym numerkiem mieszkania w parafialnej skrzynce będzie karteluszek z podpisem "mieszkanie studenckie".
Ksiądz młody, mabitny, chce rozruszać duszpasterstwo i już uprzedził przed korespondencją, jakiej możemy sie spodziewać...poczekamy, zobaczymy,
tymczasem gasimy świeczki i zakładamy z powrotem kalendarz z półnagimi panami na ścianie, bo ileż można się oszukiwać ;]
wtorek, 3 lutego 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz