sobota, 18 kwietnia 2009

Telefon i życie bez niego

Paranoja współczesności - każdy pędzi do tego, żeby mieć swój telefonik i tym samym zezwalać innym na trzymanie się na elektronicznej smyczy. Prawie że doskonale. Wiadomo, Mamusia sprawdzić musi, czy jemy dostatecznie dużo, znajomi muszą sprawdzić, czy przypadkiem i my nie czujemy tego unoszącego się w powietrzu wyjścia na piwko, lub kilka. Studia do tego - listy na egzaminy, informacje, które nie mogą zostać przekazane nijak inaczej, jak tylko telefonicznie, a że akurat po godzinie 00.00, a przed 6.00, to cóż.
Jakoś to tak dziwnie wyszło, że z tego wszystkiego człowiek zaczyna nagle myśleć. No nie - tak żyć się nie da. i obok jednego tefonu kupuje drugi- rzekomo po to, żeby mu ludzie na jednym dali spokój. Inna rzecz, że faktycznie czasem w ten sposób zakładając numery w różnych sieciach można coś "ugrać", ale akurat telefonia komórkowa w Polsce wybitnie przypomina kasyno - zawsze ono zgarnia najwyższą stawkę i ostatecznie wychodzi na plus.
Taki to stek wyjaśnień tylko po to, by dojść do konkluzji...kiedy to ten dzień bez telefonu komórkowego jest?
Tyle "gjenialnych" inicjatyw wysunięto już wśród społeczeństwa, że pewnie i coś takiego istnieje...googlnijmy no...
"dzień bez telefonu komórkowego" - znaleziono ok. 330.000 wyników, data - 15 lipca.
a na cholere to wtedy komukolwiek!!
Wszyscy się urolopować zaczynają, upały, czas zwalnia, ludzie się spotykają nawtet tylko po to, żeby przewietrzyć stopy na powietrzu...telefony najchętniej topiąc, lub celowo zapominając ich wziąć, a my potrzebujemy tego teraz!!

Drrr, drrrr...od rana do wieczora - pobudka - na telefonie - sms z pytaniem, czy może jednak ktoś się nie rozchorował i nie odwołał zajęć-sms z pytaniem, czy można zadzwonić, sms z odpowiedzią, że oczywiscie - rozmowa telefoniczna - bo wykład arcynieciekawy...droga na mieszkanie - radyjko ( nie RADYJKO!!) z telefonu słuchane, następnie minutnik do ugotowania jajeczka na miękko, czas liczony na farbowanie głów na fioletowo, a potem ból głowy...chyba czasem też przez telefon. I już tylko wieczorem trzyba sprawdzić ile to jeszcze czasu racjonalnie wypada się pouczyć i znów - ustawianie budzika i rano od nowa epopeja smsowa.
Aha, zapomniałam jeszcze o kilkudziesięciu smsach dla celów ogólnotowarzyskich wysłanych, kilkunastu fantastycznych wygranych smsowych, których staniemy się właścicielkami, jeśli tylko odeślemy wiadomość za xxx,xx zł na numer xxvx...

nienawidzę budzenia się...kto to uwielbia?
sposób na to - przestawić godzinę na telefonie - ja mam 17 min do przodu - a to prawie 20 min spania dłużej rano ;)
dodatkowo na jednym telefonie czas letni, na drugim zimowy...genialne- nie muszę nigdy nastawiać zegarków...uwielbiam swoje telefoniki, choć tak bardzo ich czasem nienawidzę...

tak, my wszystkie bardzo tak...

Brak komentarzy: